Pod koniec maja 2012 roku panele słoneczne w Niemczech w ciągu dwóch dni dawały rekordową moc energii – 22 tysiące megawatów. To znacznie więcej niż połowa mocy systemu energetycznego w Polsce, którego moc sięga około 35 tysięcy megawatów.
W Niemczech solary można znaleźć wszędzie; najczęściej są dachami miejskich i wiejskich domów. Przy wielu z nich rosną rośliny energetyczne, pracują przydomowe wiatraki. Słońce świeci, trawa rośnie, wieje wiatr – przyroda dostarcza energii niestrudzenie i nieprzerwanie.
Przez wieki słońce, wiatr, woda i biomasa były najważniejszymi źródłami energii. Potem zaczęto rozwijać technologie oparte na ropie i węglu, których produkty do dziś napędzają nasze samochody, lodówki i elektrownie. Jeszcze później niektóre kraje, głównie Stany Zjednoczone, Francję i Japonię, zawojowała energetyka jądrowa. Wraz ze wzrostem cen ropy i gazu opłacalne stało się wydobywanie tych surowców ze skał łupkowych metodą szczelinowania hydraulicznego.
Energetyka zatoczyła koło – dziś najbardziej rozwinięte kraje powracają do energii wiatru, słońca, wody i biomasy. Odnawialne źródła energii stają się „wiatrem w żagle” zarówno dla gospodarek wielu państw, jak i pojedynczych gospodarstw domowych. Niemcy dysponują taką mocą zainstalowaną w solarach, jaką dysponuje cała reszta świata łącznie, i 4 procent całego zapotrzebowania na energię zaspokajają dzięki słońcu.
W Polsce duży potencjał ma biomasa, najstarsze i współcześnie najpopularniejsze odnawialne źródło energii. Biomasa to cała istniejąca na Ziemi materia organiczna, wszystkie substancje pochodzenia roślinnego i zwierzęcego ulegające biodegradacji. To zarówno odpadki z gospodarstw domowych, jak i pozostałości z przycinania zieleni miejskiej. Biomasą są resztki z produkcji rolnej, pozostałości z leśnictwa, odpady przemysłowe i komunalne. Biomasa to trzecie co do wielkości naturalne źródło energii na świecie.
W odróżnieniu od klasycznej energetyki – potężnych elektrowni monopolizujących rynek – cechą energetyki opartej na źródłach odnawialnych jest jej rozproszenie. Każdy może stać się producentem energii. Wszystkie dachy w mieście mogą być lokalnymi mikroelektrowniami lub mikrociepłowniami, kontrolowanymi przez lokalne społeczności i połączonymi inteligentną siecią, z której można pobierać lub wysyłać energię. Obecnie niemal każdy mieszczuch może zostać prosumentem, czyli producentem i konsumentem energii jednocześnie. Opłaca się to wszystkim, w odróżnieniu od elektrowni jądrowych, które opłacają się koncernom. Tymczasem w Polsce – gdzie około 95% energii pozyskuje się z węgla – rządzący marzą o elektrowniach jądrowych.
Różnica między solarami na tysiącach dachów i inwestycjami w energię z biomasy a jedną wielką elektrownią to nie tylko kwestia wyboru techniki pozyskiwania energii. To kwestia wyboru modelu społecznego: monopolu oligarchów albo rządów demokracji uczestniczącej. W wielu państwach i miastach już dziś funkcjonuje demokracja energetyczna. Głosuje i wygrywa ona właśnie ilością promieni słonecznych, które może przetworzyć na prąd elektryczny.
Jeśli masz panel na dachu, możesz podłączyć się do sieci i sprzedać do niej prąd. Kupisz prąd także z sieci – taniej, ze zniżką, bo jesteś producentem. Takie rozwiązania funkcjonują już w wielu miastach Europy.
Możesz też posadzić w ogrodzie rośliny energetyczne, np. miskanta olbrzymiego – ozdobną trawę zwaną też trzciną chińską lub trawą słoniową, która pochodzi z Dalekiego Wschodu, a w Europie jest uprawiana od około 50 lat. Początkowo miskant pełnił wyłącznie funkcje ozdobne, dziś coraz częściej jest uprawiany jako roślina energetyczna. „To świetne źródło energii” – przekonuje profesor Janusz Sławiński z Wyższej Szkoły Zawodowej w Gnieźnie, podkreślając znaczenie w demokracji energetycznej tego, co może urosnąć w naszym ogrodzie, stanąć na podwórku lub na dachu domu.
Uprawiajmy własną energię.
Demokracja energetyczna to projekt Fundacji Przestrzenie Dialogu, Fundacji im. Róży Luksemburg i Zielonego Instytutu. Obejmuje debaty, prezentacje i materiały edukacyjne.