Fiński domek, polski grunt

Finowie słyną z dobrej architektury i charakterystycznych fińskich domków. Są także znani z innowacji społecznych w podejściu do mieszkalnictwa. Niektórymi z tych idei i rozwiązań zarazili się już Polacy, innymi warto się inspirować.

 

Teksty: Patrycja Bukalska, Gabriela Morawska, Beata Maciejewska

Fiński domek kulturalny

Osiedle Jazdów w Warszawie to miejsce inne niż wszystkie. Drewniane fińskie domki za Parkiem Ujazdowskim zbudowano tuż po wojnie. Mieszkali w nich pracownicy Biura Odbudowy Stolicy, pisarze i artyści. Kilka lat temu władze dzielnicy Śródmieście zadecydowały o ich zburzeniu. Mieszkańcy, wspierani przez Ambasadę Finlandii, postanowili walczyć. Bitwy o Jazdów jeszcze nie rozstrzygnięto. Domki wyprodukowano w Finlandii; miały być przekazane ZSRR jako część reparacji wojennych. Decyzją Stalina skierowano je do Polski – część właśnie do Warszawy. Miały wiele zalet: można je było postawić na nieuzbrojonym terenie, były bardzo dobrze zaprojektowane – model akceptował słynny fiński architekt Alvar Aalto. Produkowano je w fabrykach i można je było składać bez mała jak z klocków. W Finlandii służyły tysiącom przesiedleńców z fińskich terytoriów zajętych przez Sowietów, którzy natychmiast potrzebowali dachu nad głową – tak samo jak warszawiacy wracający do zrujnowanego miasta w 1945 roku.

Domki na Jazdowie miały służyć przez pięć lat, ostatecznie termin przedłużono… bezterminowo. W osiedlu Jazdów wychowały się całe pokolenia, ludzie są ze sobą zżyci, a miejsce jest magiczne. Latem zaglądają tam dzikie ptaki i zwierzęta, pachną kwiaty w ogródkach, owocują drzewa. Zimą, kiedy drewniane chatki pokrywają czapy śniegu, sceneria robi się wręcz bajkowa. Nic więc dziwnego, że decyzja o wyburzeniu domków i przeznaczeniu terenu pod bardziej prestiżowe budynki – pasujące do pobliskich ambasad i Sejmu – wywołała protest.

W ubiegłym roku z pomocą mieszkańcom Jazdowa przyszedł fiński ambasador Jari Vilén. Albowiem to, co ma miejsce w Warszawie – wyburzanie drewnianych domków w imię nowoczesności – stało się także w Finlandii w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Potem często tych decyzji żałowano, a te domki, które ocalały (między innymi w Helsinkach), są nadal zamieszkane i stały się turystyczną atrakcją. Dlatego ambasador wspierał negocjacje i zachęcał do zachowania części domków.

 

A domki na Jazdowie są nie tylko ciekawe; stanowią ważną część historii miasta.

Pod koniec 2012 roku część domków rozebrano, ale w pozostałych nadal mieszkają ludzie, a w ubiegłym roku odbywały się w nich spotkania i imprezy kulturalne organizowane przez inicjatywę Otwarty Jazdów. Powstała wtedy unikatowa przestrzeń otwarta dla mieszkańców osiedla i miasta; zaangażowało się w nią kilkadziesiąt stowarzyszeń, grup i fundacji.

W bieżącym roku miasto rozpisało konkurs dla organizacji pozarządowych na prowadzenie działalności społeczno-kulturalnej w 12 fińskich domkach. Zgłosiły się między innymi: Towarzystwo Polska-Finlandia, Fundacja Naukowa Norder Centrum i Komitet na Rzecz Dzieci w Polsce „Konrad”, które zobowiązały się, że na własny koszt przystosują domki do prowadzenia w nich działalności i zmiany sposobu użytkowania z mieszkalnego na użytkowy. Jest więc szansa na uratowanie niektórych z nich, jednak w chwili, kiedy do wyprowadzki zostaną zmuszeni ostatni mieszkańcy, miejsce zmieni się nieodwołalnie – straci ducha wspólnoty, urok zakątka, w którym życie jest bardziej urokliwie.

Finowie tę lekcję już odrobili, i żałują rozbiórki swoich drewniaków sprzed kilkudziesięciu lat. Jeśli Jazdów przetrwa, to Warszawa zachowa piękne miejsce, którym miasto oddycha, gdzie mieszkają pszczoły i jeże, gdzie rosną krzaki pigwy. Miejsce, które jest opowieścią o skomplikowanej historii: i polskiej, i fińskiej.

Patrycja Bukalska

Cohousing – wspólnota bliskich sąsiadów

Johanna Kerovuori jest architektką specjalizującą się w prowadzeniu kursów cohousingu dla różnych grup marzących o sposobie życia umożliwiającym wybór mieszkania, dobór sąsiadów i formowanie przestrzeni zgodnie z zainteresowaniami i charakterem wspólnych przedsięwzięć.

Cohousing – bo o nim tu mowa – do niedawna był w Finlandii nieznany. Dziś – choć cieszy się mniejszą popularnością niż inne rozwinięte formy spółdzielczości – stale się rozrasta. Szczególnie upodobali go sobie seniorzy, którzy choćby w Helsinkach wspólnie stawiają dwa wspólnotowe domy: Loppukiri i Kotisatama. Wspólne domy powstają też w Saarijärvi i Tampere.

Cohousingowa wspólnota mieszkaniowa stanowi grupę ludzi gotową razem kupić grunt i zaprojektować domy tak, aby miały część prywatną i wspólną, z której wszyscy mieszkańcy będą korzystać na równych prawach. Takie wspólnoty mogą powstawać jako kameralne osiedla na wsi lub większe – w mieście.

Niezależnie od miejsca, w którym powstają, zazwyczaj mają część wspólną, która obejmuje dużą kuchnię, jadalnię, bibliotekę, salę zabaw dla dzieci, a wokół blisko siebie położonych domów – plac zabaw, nierzadko boisko, ogród czy działkę uprawną. Wspólne są pralnie, przechowalnie wózków, rowerów, a nawet narzędzi, co pozwala unikać powielania tych urządzeń w każdym domu. Wiąże się to ze wzajemną pomocą sąsiedzką, która ma realny wymiar ekonomiczny i ekologiczny.

Idea cohousingu powstała w latach 60. ubiegłego wieku w Danii. Młode pracujące rodziny mieszkające w sąsiedztwie kupowały przylegające do ich domów grunty, aby dzielić się opieką nad dziećmi. Szacuje się, że aż 8 procent duńskich gospodarstw domowych to cohousing.

Cohousing to przede wszystkim budowanie relacji ludzi świadomych wyzwania, jakim są wspólne mieszkanie i administrowanie, zdolnych do pogłębiania relacji dzięki wspólnej opiece nad dziećmi, wspólnym dojazdom do pracy i tworzeniu przestrzeni będącej wynikiem konsensusu potrzeb i kompromisów. To znakomita okazja do pozbycia się bagażu skojarzeń z kołchozem, czyli wspólnotą narzuconą odgórnie i – w odróżnieniu od cohousingu – nieopłacalną i niesamorządną. Tu od początku każdy ma wpływ na decyzje dotyczące wspólnoty, a tytuł własności także jest wspólny.

W Polsce wspólnoty ludzi zdecydowanych zostać bliskimi sąsiadami zawiązały się we Wrocławiu, Krakowie, Warszawie, Grodzisku i w pobliżu Białegostoku. Fora tych grup na facebooku obfitują w ankiety badające potrzeby powstałej grupy, pomysły dotyczące ekologicznych rozwiązań i budulców oraz porady eksperckie.

Grupy w Krakowie i we Wrocławiu określają termin rozpoczęcia budowy osiedla na
2016 rok. Życzymy powodzenia i będziemy relacjonować postępy.

Gabriela Morawska
Najpierw dom

Finowie porzucili tradycyjne formy wsparcia i do 2015 roku zamierzają zlikwidować bezdomność, opierając system pomocy na zasadzie „najpierw dom”. W większości krajów osoba, która nie ma gdzie mieszkać, zanim doczeka się własnego mieszkania, musi przejść przez drabinę instytucji tymczasowego pobytu (schroniska, mieszkania tymczasowe, ośrodki odwykowe); w efekcie często wypada z systemu. W Finlandii – gdzie pod koniec 2010 roku było około 8 tysięcy bezdomnych osób samotnych i 350 bezdomnych rodzin – mieszkania zapewniane są bezwarunkowo i bezterminowo. Bezdomny nie musi spełniać żadnych wymagań, np. nie musi być trzeźwy. Ale jeśli będzie stanowił uciążliwe sąsiedztwo, prawo do mieszkania może stracić – oto jak wielką wagę przykłada się w Finlandii do szacunku dla innych, i działa to w obie strony.

Dzięki stabilności, jaką daje własny kąt, możliwa jest praca socjalna nad wychodzeniem z uzależnień czy szukaniem pracy. Finowie przekonują, że taka polityka jest skuteczna; ponadto kosztuje mniej niż alternatywa: rotacyjna wędrówka bezdomnych między ulicą a schroniskami. „Zabranie tych ludzi z ulicy sprawia, że nie korzystają oni tak często z kosztownych usług publicznych, przede wszystkim medycznych (często trafiają do szpitali w stanie wymagającym kosztownego leczenia), a także porządkowych (nie wszczynają bójek)” – argumentują.

W Polsce w samym tylko 2012 roku przeprowadzono nieco ponad 7800 eksmisji, w tym 3000 bez prawa do lokalu socjalnego – czyli wyrzucono ludzi na ulicę, a były to najczęściej kobiety z dziećmi i osoby starsze.

Beata Maciejewska