Drogi do zielonych miejsc pracy: Polska, Niemcy i Francja

foto: campact flickr.com (CC BY-NC 2.0)Najtrudniej jest myśleć inaczej, niż nas przez lata programowano – mówi współpracownik  burmistrza Grande Synthe, modelowego zielonego miasteczka Francji.
Innowacyjność wymaga ciągłego kwestionowania rzeczywistości, przecierania nowych ścieżek.

 

Tekst: Beata Maciejewska

Polska:
Śląsk zazielenia się miejscami

Coaland – węglowa kraina. Tak czasem mówi się o Polsce, w której niemal 90 procent energii elektrycznej pochodzi z węgla. Chociaż w górnictwie obecnie zatrudnionych jest 100 tysięcy osób (w latach szczytu prosperity w górnictwie było to około pół miliona ludzi pracujących pod ziemią), a przemysł górniczy przynosi straty (np. największa w Polsce spółka, Kompania Węglowa, w samym tylko 2013 r. na sprzedaży węgla straciła miliard złotych), to wciąż węgiel wybija rytm krajowej polityki energetycznej.

Dotychczasowe próby restrukturyzacji górnictwa nie napawają optymizmem, przyszłość budzi strach. – Ja muszę ludziom móc spojrzeć w oczy – mówi wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników Ryszard Płaza podczas spotkania z grupą dziennikarzy i działaczy społecznych z Polski, Niemiec i Francji. Pytany o to, czy możliwa jest zielona transformacja, okazuje sceptycyzm. W Polsce niemożliwe jest dziś przejście
związków zawodowych na pozycje europejskich i światowych organizacji pracowniczych, które żądają od europejskich liderów jak najambitniejszych planów klimatycznych, bo to pozwoli na zieloną transformację przemysłową, a co za tym idzie – transformację sprawiedliwą (tzw. fair transition). Polskie związki zawodowe związane z odchodzącym przemysłem ubiegłego wieku wciąż podkreślają, że węgla w Polsce wystarczy na 80 lat. Co będzie później, zbytnio ich nie interesuje.

Na zmiany kierunku polityki czekają jednak inni, np. innowacyjni przedsiębiorcy. Fabryka paneli słonecznych WATT w Sosnowcu to jeden z największych tego typu zakładów w Europie. Jej twórca zaczynał od małego zakładu, w garażu, pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. W 2002 r. firma produkowała około 120 paneli rocznie – tyle, ile obecnie produkuje w ciągu godziny. Ma nowoczesną siedzibę wybudowaną dzięki środkom unijnym w specjalnej strefie ekonomicznej, a na koncie wiele branżowych nagród, np. gazety „Nowy Przemysł” – „ten który zmienił polski przemysł”, oraz własne patenty. Ale obecnie nie pracuje pełną parą bo brakuje „zielonego światła” dla odnawialnych źródeł energii; przy montażu można by zatrudnić czterokrotnie więcej ludzi.

Swoją szansę wykorzystuje położona w województwie śląskim Bielsko-Biała. Bije w niej serce polskiego stowarzyszenia zrzeszonego w europejskiej sieci Energie Cities, które grupuje miasta i gminy działające na rzecz progresywnego kształtowania polityki energetycznej. Bielsko-Biała od lat inwestuje w energetykę odnawialną i termomodernizację. To ewidentnie jedno z tych miast, w których słowo „klimat” wiąże się zarówno z ochroną klimatu, jak i z dobrym klimatem dla inwestycji. Bielsko-Biała odnalazła się w innowacyjnym trendzie i chwali sobie prosperity związaną z zieloną gospodarką, przede wszystkim jako jej lider, a to dzięki europejskim środkom, które może pozyskać dzięki innowacyjnemu podejściu. Dobry klimat jest też dla miast źródłem coraz większych innowacji; wystarczy choćby wspomnieć o oczyszczalni ścieków – miasto wykorzystuje biogaz, produkt uboczny, do zaspokajania coraz większej części swojego zapotrzebowania na energię.

foto: Michael E. Klass flickr.com (all rights reserved)Niemcy:
zielona transformacja pełną parą  

Czy można zmienić górnicze miejsca pracy w miejsca nowych technologii? Nie jest to proste. Praca w kopalni ma inną specyfikę niż praca przy montażu paneli fotowoltaicznych. Naszym zachodnim sąsiadom droga do transformacji energetycznej udała się m.in. dlatego, że mieli wystarczająco dużo pieniędzy, by zadbać o wysokie górnicze odprawy i emerytury. Przeprowadzili więc transformację bez społecznych niepokojów. – W naszym regionie kiedyś pracowało 500 tysięcy górników, a teraz jest ich 10 tysięcy – mówi nasz przewodnik po Kompleksie przemysłowym kopalni i koksowni Zollverein w Essen – jednej z głównych atrakcji Europejskiego Szlaku Dziedzictwa Przemysłowego na regionalnym Szlaku Zagłębia Ruhry. – I udało nam się przejść bez społecznych niepokojów. W Anglii, kiedy zmarła Margaret Thatcher, ludzie tańczyli na ulicach. U nas na restrukturyzację wydano masę publicznych pieniędzy, ale zyskaliśmy spokój społeczny.

Dziś Niemcy przodują w Europie w produkcji energii ze źródeł odnawialnych i przecierają ścieżki dla związanych z nimi innowacji. Przez pierwsze 9 miesięcy 2014 r. po raz pierwszy w historii najwięcej energii elektrycznej (27,7 procent) uzyskano z tzw. miksu wszystkich źródeł odnawialnych. Ponadto w pierwszej połowie 2014 r. instalacje OZE wyprodukowały łącznie rekordowe 81 terawatogodzin energii elektrycznej, czyli tyle, ile w Polsce wynosi jej łączne półroczne zużycie. Dwadzieścia milionów Niemców (jedna czwarta ludności kraju) już mieszka w regionach zwanych w 100% odnawialnymi. Kilkutysięczne miasteczko Saerbeck w Nadrenii Północnej Westfalii produkuje 250% swojego zapotrzebowania na energię elektryczną ze źródeł odnawialnych (słońca, wiatru, biomasy), a do 2030 r. zamierza stać się praktycznie samowystarczalne energetycznie nie tylko w produkcji prądu ale  także w takich sektorach, jak energia cieplna i transport.

Transformacja ma oczywiście swoją cenę, i nie chodzi tylko o pieniądze. W ostatnich dwóch latach w jednym tylko landzie – Nadrenii Północnej Westfalii – 60 tysięcy miejsc pracy straciły fabryki produkujące panele fotowoltaiczne, bo ich produkcję przeniesiono do Chin. Jak powszechnie wiadomo, to państwo najlepiej sobie radzi z nieskomplikowaną, masową produkcją, a produkcja paneli do takich należy. Ale dzięki temu cena paneli fotowoltaicznych spada, a to oznacza, że stają się one coraz bardziej dostępne.

flickr.com (All rights reserved)Francja:
scenariusze są różne

W Gravelines nad Morzem Północnym, w połowie drogi między Dunkierką a Calais, góruje nad okolicą sześć 900-megawatowych reaktorów elektrowni atomowej zajmującej 152 hektary powierzchni. Ta największa elektrownia atomowa w Europie generuje 37 miliardów kilowatogodzin energii rocznie i w 100 procentach pokrywa potrzeby energetyczne regionu Nord Pas de Calais. Tylko niewielką jej część udostępniono do zwiedzania. Młoda przewodniczka opowiada o wodzie odprowadzanej do morza z elektrowni, która podgrzewa morskie fale ku uciesze pływających. Wyjaśnia też, jak ważna jest czysta energia produkowana z atomu. Wystawy makiety paneli słonecznych i wiatraków przypominają, że elektrownia atomowa należy do rodziny czystej ekologicznej energii. „Nie odziedziczymy tej ziemi po przodkach, lecz pozostawiamy ją przyszłym pokoleniom” – podkreśla wiszący na ścianie cytat Antoine de Saint-Exupéry’ego, autora słynnego „Małego Księcia”.

To jednak początek końca pielęgnowanego we Francji mitu o mocy i czystości atomowej energii. Region, którym leży elektrownia, w 2013 r. podpisał umowę ze światowej sławy ekonomistą i politologiem  Jeremy Rifkinem i jego drużyną na rozwinięcie Planu Trzeciej Rewolucji Przemysłowej i transformację w region nowej, zrównoważonej gospodarki. Powstał on w wielkim procesie społecznych konsultacji, w których brały udział grupy obywateli, organizacje pozarządowe, eksperci. Jednym z zaangażowanych w ten wielki plan jest Damien Careme, burmistrz miejscowości Grande Synthe odległej o pół godziny drogi od atomowego giganta. Grande Synthe to w mikroskali przykład przyszłej zielonej przemiany. Trudno wymienić wszystkie innowacje realizowane w tym mieście: wymianę oświetlenia na LED-owe, co przyniosło 68-procentowe obniżenie konsumpcji energii, system miejskich rowerów, ogrody warzywne zamiast trawników, nieużywanie środków chemicznych, specjalne kanały okalające miasto, do których spływa deszczówka, co pozwala rozwijać różnorodność biologiczną.

Najbardziej inspirująca jest umiejętna integracja polityk: społecznej, ekologicznej i gospodarczej. Przyjrzyjmy się np. budownictwu: 60 procent budynków mieszkalnych to mieszkania socjalne, a stopa bezrobocia wynosi około 20 procent. Ale jednocześnie miasto jest liderem zrównoważonego budownictwa: pozbywa się starych energochłonnych budynków, a na ich miejsce stawia nowe, o wysokim standardzie, energooszczędne, co pozwala ludziom o niskich dochodach mieszkać tanio w wysokiej jakości mieszkaniach. – Mamy tu duże bezrobocie, więc musimy zmniejszać koszty zużycia zasobów, aby ludzi było stać na mieszkania – tłumaczy miejską politykę jeden z miejscowych urzędników.

Inny ważny obszar troski władz to żywność dla szkół. W odróżnieniu od większości lokalnych władz wszędzie na świecie, bardziej zależy im na dobrej jakości żywności niż na zyskownej sprzedaży dobrej ziemi deweloperom. Miasto kupuje ziemię, aby oddać ją w dzierżawę młodym rolnikom, którzy będą produkować dobrej jakości lokalną żywność m.in. dla lokalnych szkół i przedszkoli. „Uprawianie żywności” w miejsce trawników i ugorów odbywa się m.in. przy blokach mieszkalnych. Ziemię na ogródki oddano mieszkańcom za darmo. Otrzymują oni także nasiona – sprawdzone, niemodyfikowane.

foto: Chrishna flickr.com (CC BY 2.0)Trzymać się ścieżki, którą dopiero trzeba stworzyć
„Najtrudniej jest myśleć inaczej, niż nas przez lata programowano” – mówi współpracownik burmistrza Grande Synthe, modelowego zielonego miasteczka Francji. Ta sama myśl przyświeca innym reformatorom. Innowacyjność wymaga ciągłego kwestionowania rzeczywistości, przecierania nowych ścieżek. Obyśmy także w Polsce znaleźli taką nową drogę do przyszłości.

 

Tekst powstał w oparciu o wnioski z wizyty studyjnej zorganizowanej przez biura Fundacji im. Heinricha Bölla w Warszawie i Brukseli. Informacje i relacje z Green Jobs Tour na trasie Polska-Niemcy-Francja znajdują się w tekście „W poszukiwaniu zielonych miejsc pracy” na http://pl.boell.org.