Są miasta tak szczęśliwe, że odwiedzają je wycieczki naukowców i samorządowców z innych miast. I takie, które omija się szerokim łukiem, nawet jeśli są piękne i bogate.
Tekst: Łukasz Moll
Kopenhaga, Dania
Stolica Danii łączy szczęście mieszkańców z ekologią i udowadnia, że jedno bez drugiego nie może istnieć. Wygrywająca w rankingach szczęśliwości, odwiedzana przez rzesze samorządowców i naukowców z innych miast, jest modelowym przykładem dobrego miejsca do życia. „Chcemy pokazać światu model innej organizacji miasta – z mniejszą liczbą samochodów, a większą liczbą pieszych i rowerzystów. Chcemy być także globalnym wzorem do naśladowania w kwestii ekologicznego życia. Wierzymy, że standard życia podnosi się, gdy nie przebywamy stale w hałasie i nie wdychamy zbyt zanieczyszczonego powietrza” – wyjaśnia filozofię rządzących miastem Klaus Bondam, który w latach 2005–2011 odpowiadał za politykę w zakresie technologii i środowiska. W jej ramach wdrażane są pionierskie rozwiązania w transporcie publicznym, z którego korzysta 36 procent mieszkańców, np. elektryczne autobusy, zasilane energią z ładowanych nocą akumulatorów. Już dziś Kopenhaga to miasto pełne zieleni, ale w planach władz jest doprowadzenie do 2015 roku do takiego stanu, by każdy mieszkaniec miał do najbliższego obszaru zielonego lub wody najwyżej 15 minut drogi – spacerem.Nie byłoby wyjątkowości Kopenhagi bez niespotykanej na świecie polityki rowerowej. Na dwóch kółkach dojeżdża tu na uczelnię lub do pracy 50 procent mieszkańców. W ścisłym centrum miasta jest więcej rowerów niż mieszkańców – ponad pół miliona, a łączna długość sieci ścieżek rowerowych przekroczyła już 390 km. Kopenhaska trasa Dronning Louises to miejsce o największym natężeniu ruchu rowerowego na świecie – codziennie przejeżdża tamtędy 36 tysięcy rowerzystów.
Przykład idzie z góry – z roweru korzysta 63 procent duńskich parlamentarzystów, a promowanie polityki rowerowej jest jednym z naczelnych priorytetów polityki zagranicznej Danii. Na nastroje mieszkańców stolicy Danii wpływa także stan ich kieszeni, a to zawdzięczają m.in. dobrej polityce w dziedzinie oszczędzania energii i recyklingu: 90 procent odpadów przemysłowych trafia tu do ponownego przetworzenia, a 75 procent tych odpadów pochodzących z gospodarstw domowych wykorzystuje się do produkcji ciepła. Wszystko to sprawia, że mimo dynamicznego rozwoju miasto utrzymuje zużycie wody i energii na stałym poziomie.
Neapol, Włochy
W 2011 r., w rankingu gazety „Sole 24 Ore” Neapol został sklasyfikowany na 105., trzecim od końca miejscu pod względem jakości życia we włoskich miastach. Rok wcześniej zajmował ostatnie miejsce. Dla jednego z najbogatszych miast w kraju i zarazem trzeciego pod względem liczby zaludnienia to prawdziwa katastrofa, tym bardziej, że Neapol jest miastem o bogatej historii. Niestety, dziś wizerunek Neapolu jest charakterystyczny raczej dla miast Ameryki Południowej – borykających się z wpływami mafii, wysokim poziomem przestępczości, brutalnymi morderstwami, chaosem urbanistycznym i wykluczeniem społecznym.
Neapol zwrócił uwagę świata przez nierozwiązany od lat „problem śmieciowy”. Wysypiska w regionie są przepełnione, a mieszkańcy bronią się przed tworzeniem nowych w sąsiedztwie, podobnie jak przed budowaniem spalarni. Włoscy politycy wpadli nawet na pomysł budowy największego w Unii Europejskiej wysypiska na terenie… parku narodowego wokół Wezuwiusza, ale upór protestujących zwyciężył. Na ulicach Neapolu zalegają więc tysiące ton śmieci, co odbija się na jakości wody pitnej i powietrza, a co za tym idzie – zdrowiu mieszkańców. Szacuje się, że co godzinę na ulicach Neapolu ląduje kolejnych 50 ton odpadów. Z nieudolności polityków korzystają mafia i skorumpowani urzędnicy, którzy zarabiają na „śmieciowym złocie” lepiej niż na handlu narkotykami.
Bogota, Kolumbia
Bogota jest jednym z tych miast Ameryki Południowej, które – mimo skromnych środków finansowych, wysokiego poziomu przestępczości, biedy, istnienia pasożytniczych elit, mafii i karteli narkotykowych – przechodzą wielką pozytywną transformację i udowadniają, że nie ma lepszego sposobu na rozwój niż dobra polityka. Już ekscentryczny burmistrz Ananas Mockus, wybrany w 1994 r. jako niezależny kandydat, wykorzystał zniechęcenie wyborców do partii i zawodowych polityków i wsławił się rozbudzaniem kultury obywatelskiej w wielce oryginalny sposób, np. wysyłając na ulice… mimów, którzy upominali kierowców, by zwracali uwagę na pieszych.
Prawdziwa rewolucja rozpoczęła się w 1998 r., gdy burmistrzem został inny niezależny kandydat, nauczyciel akademicki Enrique Peñalosa. Rozpoczął on wielki proces modernizacyjny miasta. Peñalosa postawił sobie za cel zagwarantowanie wszystkim obywatelom mobilności, a to wymagało odejścia od priorytetowego traktowania transportu samochodowego. „Jeśli chodzi o idealny transport, to powiedziałbym, że mamy z nim do czynienia nie tam, gdzie są autostrady, ale tam, gdzie dziecko na rowerku może bezpiecznie przemieszczać się, gdzie tylko zapragnie”. (…) „Nie możemy się dalej oszukiwać, że wystarczy namalować jedną linię na drodze, żeby mieć ścieżkę rowerową.
Ścieżka rowerowa, która nie jest bezpieczna dla ośmiolatka, to nie ścieżka rowerowa”. (…) „Ścieżka rowerowa to symbol, który pokazuje, że mieszkaniec na rowerze o wartości 30 dolarów jest równie ważny jak mieszkaniec w samochodzie za 30 tysięcy dolarów” (…) „Dzieci to pewien rodzaj wskaźnika. Jeśli zbudujemy miasta dostosowane do potrzeb dzieci, będziemy mieli miasto dostosowane do potrzeb wszystkich mieszkańców” – oto fragmenty wypowiedzi burmistrza Peñalosy, wyrażające jego podejście do zarządzania miastem.
Między innymi dzięki wdrożeniu sprawnego systemu transportu publicznego , rozbudowie sieci ścieżek rowerowych do ponad 300 km, zwężeniu głównych ulic miasta z pięciu pasów do trzech, wprowadzeniu opłat parkingowych i podatków na paliwo – ograniczono ruch samochodowy o 40 procent i odzyskano dla mieszkańców przestrzeń publiczną, np. na skutek zamiany parkingów na tereny zielone. Ponadto Peñalosa zainwestował w budowę i remont infrastruktury, która w największej mierze służy najmłodszym mieszkańcom i mieszkankom: szkoły, parki, place zabaw, biblioteki i przedszkola W efekcie o 30 procent więcej ludzi udało się objąć publicznym kształceniem, a wykluczeni dostali szansę na reintegrację, co doprowadziło do radykalnej poprawy bezpieczeństwa, np. spadku liczby morderstw o 42 procent. Niewątpliwym osiągnięciem burmistrza było także doprowadzenie wody do wszystkich budynków w w mieście, także do faweli. Droga obrana przez Peñalosę i kontynuowana przez jego następców stanowi dziś inspirację dla burmistrzów na całym świecie
Mexico City, Meksyk
Miasto Meksyk zamieszkuje prawie 9 milionów osób, a łącznie z przyległą aglomeracją – 23 miliony. Jeszcze 50 lat temu było to niespełna 5 milionów, można więc mówić o prawdziwej bombie demograficznej. Szacuje się, że w połowie XXI w. Meksyk stanie się prawdziwym megalopolis – „wciągnie” okoliczne miasta, ogarnie 50 milionów ludzi, czyli 40 procent obecnej populacji kraju. Nie jest to jednak nadzwyczajna tendencja – odpowiada zawrotnej ewolucji miast na światowych peryferiach w kierunku megamiast
i towarzyszącym im megaslumsom – w 2005 roku w największym slumsie Meksyku mieszkało około 4 milionów ludzi. Ludzie ściągają do miast takich jak Meksyk „wypychani” z obszarów wiejskich, np. na skutek mechanizacji produkcji rolnej, klęsk żywiołowych, epidemii, konfliktów zbrojnych czy niekorzystnych umów handlowych z krajami rozwiniętymi. Nie mają wyboru – zamieszkują w slumsach. Stawiają tam własnej konstrukcji, pozbawione kanalizacji i prądu „domy”, i wykonują rozmaite nieformalne prace, by przeżyć. ONZ szacuje, że prawie połowa mieszkańców miasta Meksyk żyje za mniej niż dwa dolary dziennie.Problemem jest także smog, który unosi się nad miastem niemal nieustannie, przez ponad 300 dni w roku. Jest to skutek użytkowania 4 milionów pojazdów i działania 50 tysięcy fabryk. Poważnie szkodzi on nie tylko płucom i sercu, ale – jak niedawno ustalili naukowcy – zaburza funkcje poznawcze u dzieci. Problem ten dotyczy prawdopodobnie 56 procent dzieci mieszkających w Meksyku.Zmorą dla miasta są także porwania dla okupów, zabójstwa powiązane z przemytem narkotyków, złe warunki sanitarne, skrajne ubóstwo oraz samo przeludnienie.
Gdynia, Polska
„Najszczęśliwsze” polskie miasto. Na pytanie „Czy Gdynia to dobre miejsce do życia?” – aż 96 procent jej mieszkańców i mieszkanek odpowiada twierdząco, a z badań jednego z najpopularniejszych polskich socjologów, prof. Janusza Czapińskiego, wynika, że standard życia w Gdyni jest najwyższy w Polsce. Miasto zawdzięcza swój sukces nie tylko urokliwemu położeniu, Festiwalowi Polskich Filmów Fabularnych czy muzycznemu Openerowi, ale także konsekwentnej polityce nastawionej na samorządność i ekologię. Symbolem wysokiej jakości usług publicznych są ekologiczne, napędzane prądem gdyńskie trolejbusy. Podczas gdy inne miasta budują osiedla kontenerowe dla osób wykluczonych, w Gdyni – w samym sercu miasta – planuje się zbudowanie z 65 kontenerów centrum informacji Infobox, które stanie już latem 2012 r. Swój sukces miasto zawdzięcza także wzajemnemu zaufaniu mieszkańców. Bezpartyjny prezydent miasta Wojciech Szczurek od lat osiąga najwyższe poparcie w Polsce w wyborach na prezydentów miast – w 2010 r. było to ponad 87 procent. Większość mieszkańców uważa prezydenta i radnych miasta za „uczciwych i kompetentnych”.
Monachium, Niemcy
Stale znajduje się w ścisłej czołówce rankingów na najszczęśliwsze miasta świata. Jest położoną malowniczo pośród jezior i zaledwie 50 km od podnóża Alp stolicą Bawarii, a jego największym atutem są udane związki tradycji z nowoczesnością. Mają tu siedziby światowe media i wielkie koncerny, jak BMW, Allianz czy Siemens, odbywa się tu także słynny Oktoberfest, a na nowoczesnym stadionie występuje najbardziej utytułowany klub piłkarski w Niemczech, FC Bayern, a jednak Monachium nadal jest „gemütlich”, jak mówią Niemcy – miastem przytulnym.
Na to poczucie składają się różne elementy. To między innymi perfekcyjnie działająca komunikacja publiczna i dostosowanie infrastruktury do potrzeb rowerzystów oraz – co rzadkie w wielkich miastach – także do potrzeb pieszych. Ludzie czują się tu bezpiecznie i komfortowo, bo przestępczość jest niska, a miejsc do wypoczynku – zadbanych parków, zabytków i placówek kulturalnych – sporo. Zarobki, a także poziom edukacji i ochrony zdrowia są jednymi z najlepszych w Niemczech, a bezrobocie należy do najniższych. Monachium stwarza także dogodne warunki rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw, często działających w sektorach nowoczesnych technologii.
Warto dodać, że miasto uchodzi za wyspę tolerancji w konserwatywnej, katolickiej Bawarii, i cieszy się powodzeniem wśród przyjezdnych. Jednocześnie pielęgnuje swoje regionalne tradycje: ciągle można przysiąść w urokliwym ogródku piwnym nad kuflem bawarskiego pszenicznego piwa czy zaopatrzyć się w lokalne specjały na tradycyjnym targu Viktualienmarkt, w samym sercu miasta.
Bytom, Polska
To górnośląskie miasto kojarzy się z szarością, zapadającymi się zabytkowymi kamienicami, zanieczyszczonym powietrzem i brakiem perspektyw. Z oficjalnych statystyk wynika, że co piąty mieszkaniec Bytomia nie ma pracy. W ciągu ostatnich 20 lat miasto się wyludniło – ubyło około 60 tysięcy jego mieszkańców. „Jakość życia tych, którzy zostali, jest coraz niższa.
W mieście funkcjonuje jeden publiczny żłobek, tramwaje jeżdżą z prędkością średnio sprawnego rowerzysty, a pociągi nie jeżdżą praktycznie wcale. Po likwidacji kopalń i dramatycznym wzroście bezrobocia Bytom został pozostawiony sam sobie. Wydobywanie węgla pod samym miastem doprowadziło do regularnego wysiedlania mieszkańców z budynków w dzielnicy Karb” – ocenia mieszkaniec miasta Michał Wszołek.
Miasto nie radzi sobie z kryzysem, a sposoby reorganizacji nie służą ludziom. Dłużników czynszowych postanowiono przenieść do „konturowego getta”, choć wiadomo, że ich mieszkańcami są najczęściej kobiety, dzieci, osoby starsze. „Reorganizacja” szkół to przede wszystkim cięcia w kosztach edukacji. Jej ofiarą padło m.in. technikum elektroniczne, nowocześnie wyposażone i cieszące się „wzięciem” wśród młodych mieszkańców ze względu stwarzanie perspektyw zawodowych. W zamian zezwolono, aby na niewielkim placu powstało gigantyczne centrum handlowe Agora.
Bagdad, Irak
Bagdad zajął ostatnie, 221. miejsce w ogólnoświatowym rankingu miast ze względu na jakość życia, sporządzonym przez firmę „Mercer”. Tę dramatyczną pozycję uzasadniono „zawirowaniami politycznymi, niskim poziomem bezpieczeństwa, atakami na ludność”. Obraz dzisiejszego Bagdadu to chaos, wyprzedaż krajowego majątku zagranicznym korporacjom i terroryzm, od którego ginie lub zostaje rannych kilkadziesiąt osób rocznie. Kontrowersje między dwiema wielkimi grupami wyznaniowymi – szyitami i sunnitami – prowadzą do regularnych wojen. Miasto – podzielone murami na części wytyczone według kryterium wyznaniowego – jest nieustannie patrolowane przez wojsko i policję, które bezskutecznie próbują zapobiec eskalacji przemocy. Do tego należy dodać zrujnowane obiekty usług publicznych oraz bezrobocie w całym kraju sięgające 40 procent. Na skutek interwencji z zewnątrz szczególnie pogorszyła się sytuacja kobiet – kiedyś stabilny rozwój państwa dawał im pewne możliwości emancypacji. Dziś, w trudnych czasach, zostały wepchnięte do domów,a rozbuchane waśnie religijne nie sprzyjają zmianie tej sytuacji. Wygranie wojny z Husajnem okazało się przysłowiową bułką z masłem w porównaniu z potrzebą zaprowadzenia ładu i stabilności w Iraku. Amerykańscy żołnierze opuścili już Irak, zostawiając Irakijczyków w trudniejszym położeniu niż w okresie rządów Husajna.