Przyszłość miasta jest zielona

Po facebooku krąży – sygnowane przez portal ekothink.pl – zdjęcie krajobrazu z górami, lasem, rzeką i napisem: „Jeśli rzeczywiście twierdzisz, że środowisko jest mniej ważnie niż ekonomia… to spróbuj przestać oddychać w trakcie liczenia swoich pieniędzy”.

W Polsce wciąż trzeba przekonywać, że ochrona środowiska to warunek wszelkiego rozwoju. Tymczasem „zazielenianie wzrostu (gospodarczego)” jest jedną z kluczowych linii rozwoju na świecie – począwszy od krajów rozwijających się, po te, w których jakość życia jest bardzo wysoka. Rzecz dotyczy oczywiście także miast, bo to w nich – jak wynika z większości analiz i badań – osiedli się większość ludzi. – „Ludzie zamieniają się dość szybko w gatunek miejski. Już ponad połowa mieszka w miastach, i ten trend się nasila – w 2030 r. mieszczuchami zostanie 60–70% ludzi” – pisze Patrycja Bukalska. Swoje rozważania opiera ona na najświeższych trendach: budowie miast „od zera” – jak w przypadku Masdaru powstającego na piaskach pustyni, którego funkcjonowanie będzie oparte na energii odnawialnej; i starego Londynu – „zarastającego” przez setki lat miejską tkanką. Łączy je jednak wizja przyszłości, i jest to wizja zielona. Kwestie dobrego życia, świeżego powietrza, ekologicznego transportu są dziś podstawą rozwoju. Nie dajmy więc sobie wmówić, że rozwój to np. liczba samochodów, które jeżdżą po naszym miastach – chyba że weźmiemy pod uwagę samochody elektryczne. Jakub Krukar twierdzi, że mogą one stać się wehikułem do przyszłości, a elektryczna wtyczka nie tylko pozwala doładować akumulatory w samochodzie, ale symbolicznie łączy nas z przyszłością. W naszych miastach elektryczne pojazdy pojawiają się coraz częściej: w Warszawie działa ekologiczna firma taksówkowa, po ulicach Krakowa na początku 2013 r. jeździ elektryczny autobus (z pięknymi zielonymi siedzeniami), a w Częstochowie i we Wrocławiu straż miejska dysponuje elektrycznymi samochodami. Ale nie są one jeszcze normą.

Po Chinach jeździ 500 milionów samochodów, i nie jest to powód do dumy. Kilka miesięcy temu Chińska Fundacja Ochrony Środowiska we współpracy z agencją reklamową podjęła się trudnego zadania – uwrażliwienia mieszkańców miast na sprawy środowiska. W wybranych punktach Szanghaju, a potem w innych miastach rozłożono na chodnikach gigantyczne płótna z nadrukiem bezlistnego drzewa, a po obu stronach chodnika umieszczono płaty gąbki nasączonej zieloną farbą. Przechodnie –przechodząc  po gąbce – zostawiali na płótnie  zielone ślady. Bezlistne drzewo zamieniło się w piękne drzewo zielone. „Więcej chodzenia, mniej jeżdżenia” – to jedno z haseł akcji, i jedno z haseł miast przyszłości. Można powiedzieć, że przyszłość – jak sama nazwa wskazuje – przychodzi.

Miasto przyszłości to także miasto, w którym produkuje się zdrową żywność i hoduje piękne rośliny. Przekonuje o tym Grzegorz Młynarski, piszący o ogrodach przyszłości. Aplikacje do sterowania domowym ogrodem i „żywe lady” w supermarketach to przyszłość miast, która będzie się mieszać ze społecznościowymi miejskimi ogrodami warzywnymi i partyzantką ogrodniczą. „Na tapecie” jest także walka o zdrową żywność. Dariusz Paczkowski – ojciec polskiego graffiti, działacz społeczny walczący o lepsze miasta i lepsze życie – objechał kilkanaście miast w Polsce, inspirując ruch przeciwko GMO. Jego doświadczenia złożyły się na album Genetycznie Molestowane Organizmy, który właśnie niedawno został wydany przy wsparciu finansowym prawie 100 osób i instytucji, w tym Zielonego Instytutu, aktywnie działającego na rzecz poprawy jakości życia w miastach. I niech takich działań będzie coraz więcej, bo  współtworzą one Zielone Miasta przyszłości.