Działania na pograniczu projektowania przestrzeni, wzornictwa, dialogu społecznego i sztuki stanowią idealne uzupełnienie nowej architektury powstającej w duchu zrównoważonego rozwoju i odpowiedzialnego społecznie biznesu.
tekst: Grzegorz Młynarski
Czymkolwiek były miasta przez wieki: ośrodkami administracyjnymi, miejscami kultu, grodami obronnymi, kluczowymi punktami komunikacyjnymi, osadami targowymi, technologicznymi klastrami, ośrodkami władzy, czy też centrami przemysłowymi, finansowymi i naukowymi, zawsze w jakimś stopniu pod względem sposobu organizacji stanowiły przeciwieństwo obszarów niemiejskich. Rewolucja przemysłowa, która przeorganizowała całkowicie strukturę miast i ciągów komunikacyjnych, oznaczała także dużą zmianę społeczną, której jednym z przejawów jest tzw. kult współczesności (za przykład może posłużyć postulowany przez Awangardę Krakowską nurt 3 x M – ”Miasto, Masa, Maszyna”). Rozwój przemysłowy dotyczący wszystkich sfer życia nie ominął szeroko rozumianej branży ogrodniczej, dzięki czemu zieleń – zamiast opuszczać miasta – splotła się z nimi na dobre (często dzięki powielanym przez media wizerunkom szczęśliwego życia np. w domu z ogrodem).
Od zarania dziejów koncepcje „zazieleniania” terenów miejskich pojawiały się cyklicznie w formie postulatów architektonicznych, strategii rządowych czy ruchów społecznych (jak w przypadku powszechnej mobilizacji do zakładania upraw warzywnych podczas II wojny światowej). Nasilanie się urbanizacji zmusiło wiele organizacji do prób prognozowania skutków kolejnych fal migracji. Najczęściej cytowany jest raport ONZ na temat zrównoważonego rozwoju (Resilient People, Resilient Planet: A futureworth choosing), z którego wynika, że do 2050 r. na terenach silnie zurbanizowanych zamieszka ponad 70 procent ludzkości (w Polsce w miastach mieszka obecnie prawie 60 procent populacji). Do wyżywienia wszystkich mieszkańców miast na świecie potrzebny będzie dodatkowy obszar ziemi uprawnej wielkości Brazylii i Libii razem wziętych. Co więcej, obszary silnie zurbanizowane, w przypadku rezygnacji z zieleni, wymagać będą alternatywnych technologii ułatwiających cyrkulację tlenu i wody.
Te diagnozy wywołały serię refleksji i pytań typu: Skąd wziąć dodatkowe tereny uprawne? Czy ma sens utrzymywanie ich z dala od miast? Jak zmieni się koszt uprawy ziemi, jeśli zmniejszy się liczba mieszkańców terenów wiejskich? Jak zwiększą się koszty transportu? Jak te procesy odbiją się na środowisku, chociażby na skutek zwiększonej emisji dwutlenku węgla z ciężarówek wwożących żywność do miast? W jaki sposób utrzymać właściwą temperaturę, wilgotność i cyrkulację powietrza w mieście pozbawionym zieleni?
Jedną z odpowiedzi na te pytania jest tzw. urban gardening, czyli miejskie ogrodnictwo i miejskie rolnictwo. Chociaż nie rozwiążą one w pełni wszystkich problemów, wiara w to, że pomogą usprawnić działanie nowych miast, sprawiła, że wielu projektantów, aktywistów, inżynierów, badaczy z doświadczeniem życia poza miastem, ale też urzędników i organizacji pozarządowych w swoich działaniach wykorzystuje rozwiązania pozwalające jeszcze mocniej zaszczepiać „zielone technologie” w tkance miejskiej i w przyzwyczajeniach mieszkańców miast. Dzięki ich pracy wieś i przyroda, postrzegane dotychczas przez pryzmat projektowania i twórczości charakterystycznych dla obszarów zurbanizowanych i miejskiego stylu życia, otrzymują nową formę wyrazu. Okazuje się bowiem, że działania na pograniczu projektowania przestrzeni, wzornictwa, dialogu społecznego i sztuki stanowią idealne uzupełnienie nowej architektury powstającej w duchu zrównoważonego rozwoju i odpowiedzialnego społecznie biznesu, a powstawaniu wielu zielonych inicjatyw w miastach sprzyjają liczne granty i dotacje. Przykłady realizacji urban gardening na całym świecie, pokazują, że urbanizacja nie wyklucza wiejskich form życia i kultury. Oto niektóre z nich.
Omotesando Farmco to japońska farma, nieco odmienna od europejskich i amerykańskich gospodarstw zakładanych na dachach. Aby zapewnić dostawę świeżej żywności, obniżając jednocześnie koszty magazynowania i transportu, Iimura Kazuki otworzył w Tokio pierwszą podniebną plantację ryżu. W centrum ekskluzywnej dzielnicy handlowej i mieszkaniowej powstało gospodarstwo oferujące szesnaście działek rolnych, które wspólnoty mieszkaniowe mogą wynajmować dla swoich członków. Zastosowanie w nim mokrych pól koniecznych do uprawy ryżu pokazuje, że miejski krajobraz można dziś przekształcać dowolnie.
Jak widać, zbliżamy się do sytuacji, w której miasto i znajdujące się w nim budynki zaczynają stanowić podesty pod ogrody, parki, pola, stawy, pewnie niedługo też lasy, jeziora i plaże. Władze Toronto (Kanada) uchwaliły w ubiegłym roku przepis nakazujący deweloperom aranżację zieleni na dachach wszystkich nowych budynków. Można sobie wyobrazić, że miasto z lotu ptaka wygląda tak samo jak tereny wiejskie, z tą różnicą, że w mieście poszczególne elementy przestrzeni znajdują się na różnych wysokościach, a drogi je rozdzielające widać daleko w dole. To tak, jakby miasto wyniosło naturalny krajobraz nad pierwotnie uformowany poziom.
Zielone dachy łagodzą klimat miejski: obniżają temperaturę tzw. wysp ciepła, zatrzymują wody opadowe, zwiększając tym samym wilgotność powietrza i odciążając kanalizację miejską, wzbogacają powietrze w tlen, zmniejszają zawartości CO2, pochłaniają pyły i gazy, tłumią hałas i działają jak dodatkowa izolacja dachu, zarówno termiczna, jak i chroniąca pokrycie dachu przed uszkodzeniami zewnętrznymi. Standard miejskiego życia zbliża się do wiejskiego na nieuświadamianym przez mieszkańców poziomie. Krajobraz staje się bardziej naturalny nie tylko w sferze estetyki dostępnej dla zmysłu wzroku, ale także w sferze doznań odbieranych pozostałymi zmysłami. Skutki zmian są odczuwalne na co dzień bez konieczności wchodzenia na dachy budynków. Co więcej, takie rozwiązanie pozwala mieszkańcom dużych ośrodków utrzymywać kontakt z przyrodą bez opuszczania miasta. Wśród wielu zrealizowanych koncepcji, na uwagę zasługuje centrum handlowo-biznesowe Namba Parks w Osace (Japonia). W miejscu zniszczonego stadionu, w samym środku tętniącego życiem miasta, wśród gęstej zabudowy pojawiła się zielona wyspa umożliwiająca odpoczynek i wytchnienie w przerwie między codziennymi obowiązkami.
Oprócz przenoszenia lasów, stawów, pól i łąk do miast, próbuje się stworzyć warunki ułatwiające koegzystencję ludzi i zwierząt. La Vida en los Objetos („Życie wewnątrz obiektów”) to seria przedmiotów użytkowych zaprojektowanych przez Martína Azua. Meble tego projektanta, pełniąc rzecz jasna tradycyjną funkcję, stanowią jednocześnie przystań dla roślin i zwierząt. Autor projektu chciał w ten sposób „otworzyć drogę do natury”, aby stała się ona częścią codziennego miejskiego życia. Zrównoważone projektowanie w tym przypadku dotyczy równego prawa do tego samego mebla dla trzech gatunków: roślin, zwierząt i ludzi. Ta metafora dotyczy szeroko rozumianego prawa do natury. La Vida en los Objetos pozwala na interakcję człowieka z roślinami i zwierzętami. Funkcjonalne, trwałe i bardzo wyraziste w formie wygodne fotele pozwalają na hodowlę aromatycznych ziół i zapewniają schronienie najmniejszym pupilom: żółwiom, królikom, szynszylom. Inny pomysł, projekt domków dla ptaków Birdhouse holenderskiego studia Klaas Kuiken, uderza prostotą. W ceglanych budkach w miejscu tradycyjnej „podłogi” wbudowano dachówki, takie jak używane do krycia dachów, o standardowych kształtach. Po ich montażu na dachu budynku pojawiają się domki zachęcające ptaki do osiedlenia. W odpowiedzi na problem „bezdomności” ptaków w wyniku postępującej urbanizacji i zmian standardów w budownictwie powstał także projekt Live with birds. Ten „ptasi standard budownictwa” pozwala upodobnić elewacje budynków do pni drzew, w strukturę budynku wprowadza dziuple, ponadto umożliwia oglądanie ptaków w ich nowych „mieszkaniach” dzięki przyciemnianym szybom, przez które można patrzeć tylko z jednej strony.
„Zaszczepianie” przyrody w mieście na większą skalę nie mogłoby się jednak odbywać bez obywatelskiego zaangażowania. Oprócz klasycznego obsadzania kwiatami balkonów, w wielu miastach na świecie rodzą się społeczne inicjatywy, które mają zachęcać ich mieszkańców do wspólnej zmiany przestrzeni i przyzwyczajeń. The Edible Bus Stop („Jadalny przystanek autobusowy”) to projekt, który przekształca przestrzeń Londynu w sąsiedzką grę miejską. Jej uczestnicy włączani są w proces wspólnego uprawiania małych ogródków na zaniedbanych terenach w bezpośrednim otoczeniu przystanków autobusowych. W ten sposób powstaje sieć miejskich farm połączonych liniami autobusowymi. Projekt był inicjatywą oddolną i funkcjonuje na zasadzie wolontariatu, do którego zapraszani są wszyscy mieszkańcy, w tym przedstawiciele władz, urzędnicy, funkcjonariusze służb publicznych. W ten sposób odnawiane i podtrzymywane są więzi sąsiedzkie, a tożsamość miejsca i szacunek dla wspólnej przestrzeni zostają utrwalone.
Jeszcze inny pomysł: amerykańska pracownia cukiernicza John&Kira’s przygotowała nową linię czekolad dla miejskich ogrodników: Urban Garden Bars. Składniki tych czekolad uprawiane są przez uczestników programu AUNI (The Agatston Urban Nutrition Initiative) prowadzonego przez University of Pennsylvania w Filadelfii; studenci uczą się zakładać i prowadzić miejskie farmy w duchu zrównoważonego żywienia. Oprócz miejskiej farmy, do ich dyspozycji oddano laboratorium czekolady, kuchnię i interakcyjną i przestrzeń edukacyjna. Zaproszeni do projektu eksperci prowadzą lekcje gotowania, zajęcia ogrodnicze oraz degustacje czekolady. Projekt realizowany jest we współpracy z Neighborhood Foods, otwartą farmą miejską, dzięki czemu w produkcji czekolady może uczestniczyć lokalna społeczność. Przybyli na farmę goście mogą pomagać w uprawie lub kupować gotowe produkty. Pięć procent prowizji ze sprzedaży trafia do wspólnej kasy, z przeznaczeniem na rozwój miejskich ogrodów w Filadelfii.